LOKALNA POLITYKA. Niespotykaną butą i arogancją wobec zabrzan zadających trudne pytania prezydent miasta Agnieszce Rupniewskiej wykazał się prowadzący jej otwarte spotkanie z mieszkańcami osiedla Zandka w ubiegłą środę (29 stycznia). – Demokracja polega na tym, że ma się tylko jeden głos i pani go już wykorzystała – mężczyzna gasił znaną społeczniczkę i działaczkę związkową Irenę Przybysz, gdy ta chciała wejść w dialog z odpowiadającą prezydent i dopytać o szczegóły przeniesienia budowy wielkiego szpitala akademickiego z Zabrza do Gliwic. Jeszcze większą ingerencją w wolność wypowiedzi w debacie publicznej było „spacyfikowanie” próby zabrania głosu przez Adama Konkę, byłego wieloletniego prezesa cenionej spółki medycznej Kardio-Med Silesia. A chciał on odpowiedzieć na formułowany pod jego adresem chwilę wcześniej zarzut Rupniewskiej, jakoby siał dezinformację na temat właśnie budowy szpitala. Konce uniemożliwiono ripostę mimo tego, że wskazany został przez prezydent z nazwiska.
Mężczyzna prowadzący spotkanie władz miejskich z mieszkańcami zdawał się być zupełnie nową postacią w naszym mieście, nigdy wcześniej nie spotykaną. Było jasnym, że to kolejna osoba z zaciągu kadr Rupniewskiej spoza Zabrza. Być może dlatego, jako osoba z zewnątrz pozwalał sobie na tak wiele wobec miejscowej społeczności? W pewnym momencie wręcz zbliżył się do Ireny Przybysz, stanął jej nad głową i zaczął pouczać niczym niesfornego i rozwydrzonego „uczniaka” w klasie. Co było najdziwniejsze, zachowywał się tak, jakby był wręcz gospodarzem i organizatorem debaty, a nie li tylko wynajętym konferansjerem. Ba, to on decydował nawet, w którym momencie przedstawiciele władzy miejskiej mogą zabrać głos.
- Nie ma pan bladego pojęcia o zasadach debaty i dialogu publicznego – skwitowała w końcu zszokowana Przybysz i odpuściła. W dość podobny sposób potraktowany został inny społecznik - Andrzej Dusza, który dopytywał o powody licznych podwyżek opłat lokalnych w mieście, choć Rupniewska w kampanii miała obiecywać ludziom, że ręki nie przyłoży do wzrostu kosztów życia. Zamiast jednak kłócić się z konferansjerem Dusza wybrał metodę kilkukrotnego podchodzenia do stolika „prezydialnego” i dopytywania władzy po cichu z bliskiej odległości.
Jak ustalił GŁOS, ów domorosły wodzirej to Marek Mróz – były rzecznik Lasów Państwowych w Katowicach za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Trudno stwierdzić, jakim sposobem odnalazł się w Zabrzu rządzonym przez Koalicję Obywatelską i na jakich zasadach formalnych i finansowych? Czyżby stanowił kolejny element „układanki” sztabu propagandowo – medialnego prezydent Rupniewskiej, budowanego w gminnej spółce ZARI? (...)
OBSZERNY ARTYKUŁ NA TEN TEMAT PUBLIKUJEMY W AKTUALNYM WYDANIU GŁOSU ZABRZA. TYGODNIK DOSTĘPNY JEST TEŻ W WERSJI ELEKTRONICZNEJ POD LINKIEM https://eprasa.pl/news/głos-zabrza-i-rudy-śl/2025-02-06
|