Reklama
REKLAMA
"Nie wejdę do polityki". Rozmowa z KATARZYNĄ IWAŃSKĄ, społeczniczką i współinicjatorką referendum odwoławczego w Zabrzu Email
Wpisany przez Przemysław Jarasz napisz do autora    poniedziałek, 19 maja 2025 17:27

– Dopięliście swego i doprowadziliście do odwołania przez mieszkańców prezydent Zabrza Agnieszki Rupniewskiej. Jest poczucie sukcesu czy po prostu dobrze spełnionego obowiązku?

– Tak, towarzyszy mi poczucie spełnienia obywatelskiego obowiązku w trosce o miasto. Tylko tyle i aż tyle. To nie był żaden polityczny plan, tylko zwykła i naturalna reakcja ludzi, którzy czuli się ignorowani przez władzę miejską, a poniekąd także oszukiwani.

- Była już prezydent twierdzi, że straciła stanowisko, bo była ofiarą hejtu, kłamstw i pomówień. Co pani sądzi o takiej argumentacji, bo to zdaje się właśnie pani spotykała się z ogromną słowną nienawiścią w internecie ze strony zwolenników władzy?

– Tak, sama go doświadczyłam, i to w dużej dawce. Ale różnica między mną, a byłą prezydent polega na tym, że nie robiłam z siebie ofiary, tylko konsekwentnie robiłam swoje. Nie było na szczęście sytuacji zagrażających bezpieczeństwu, ale głównie ataki słowne i próby dyskredytacji. Czasem bardzo personalne, bardzo niskie. To cena, jaką płaci się za zaangażowanie. Ale trudno, nie żałuję ani chwili poświęconej tej sprawie i że wspólnie z mieszkańcami dokonaliśmy – jak wielu sądziło – niemożliwego. Wielu stronników władzy były głęboko przekonanych, że w Zabrzu słynącym dotąd z niskiej frekwencji wyborczej nie uda się ściągnąć do urn referendalnych wystarczającej ilości mieszkańców. Tymczasem za odwołaniem prezydent Rupniewskiej zagłosowało o około trzy tysiące zabrzan więcej niż ją rok wcześniej wybrało. To pokazuje skalę niezadowolenia społecznego. Mieszkańcy odwołali prezydent Rupniewską nie przez hejt, tylko przez jej działania, albo raczej ich brak.

– Zwolennicy władzy zarzucali komitetowi Reset, że działa na rzecz powrotu do władzy prezydent Mańki–Szulik, czy nawet Prawa i Sprawiedliwości. Mieliście zatem te konotacje polityczne?

– To tania zagrywka, żeby zdezawuować niezależny ruch społeczny. Reset nie ma nic wspólnego z żadną partią. Działamy niezależnie, bo mamy dość układów i politycznych gier. Kiedy ludzie nie mają argumentów, próbują przypiąć łatkę. Ale mieszkańcy to widzieli i nie dali się nabrać na tą grę pozorów wobec nas.

– Sukces referendum wydaje się jednak połowiczny. Do odwołania Rady Miasta zabrakło zaledwie 112 głosów…

– To nie był żaden połowiczny sukces. To było potężne ostrzeżenie dla Rady Miasta i żółta, a nawet pomarańczowa kartka. 112 głosów przy 29 tysiącach oddanych – to pokazuje, że mieszkańcy są świadomi i uważnie obserwują działania wybranych przez siebie samorządowców. Jeśli radni myślą, że ten wynik to dla nich usprawiedliwienie bierności, to są w błędzie. Złożyliśmy do komisarza wyborczego pismo z wnioskiem o ponowne przeliczenie frekwencji – bo mamy poważne wątpliwości co do rzetelności ustaleń. Czekamy na reakcję i odpowiedź.
– W trakcie kampanii referendalnej pojawiały się głosy, jakoby robiła to pani wszystko, by sama wejść do zabrzańskiej polityki. Pani temu zaprzeczała, ale może po tym spektakularnym sukcesie zmieniła pani zdanie?

– Nie działam dla kariery. Nie mam planów czynnego wejścia do polityki lokalnej. Być może komuś trudno to zrozumieć, ale są jeszcze ludzie, którzy angażują się, bo im zależy i nie jest im wszystko jedno. Dla mnie najważniejsze było i jest to, żeby głos mieszkańców był słyszany, a nie zakrzykiwany przez propagandę i tiktokowe filmiki.

– Czy jednak Reset wystawi swojego kandydata w przyspieszonych wyborach na prezydenta Zabrza? I czy to Kamil Żbikowski może być waszym faworytem?

– Reset nie jest strukturą polityczną, więc i nie wystawia kandydatów do wyborów. Ale jeśli ktoś zdecyduje się kandydować na urząd prezydenta miasta i podpisze z mieszkańcami realną umowę społeczną – nie pusty program, tylko konkretne zobowiązania – to możemy taką osobę poprzeć. Co do Kamila Żbikowskiego to nie mamy obecnie żadnych wspólnych działań. To, kogo ewentualnie poprzemy, zależy od treści, nie od nazwisk.

– Część czytelników pyta nas, kim właściwie jest Katarzyna Iwańska, która wywołała takie trzęsienie ziemi w lokalnej polityce. Zechce pani powiedzieć coś o sobie?

– Jestem społeczniczką, mieszkanką Zabrza. Kiedyś zorganizowałam protest przeciwko odorowi śmieciowemu, potem inne akcje – zawsze po stronie mieszkańców, nie polityków. Nie mam ambicji „bycia kimś", chcę tylko, żeby Zabrze było miastem, w którym ludzie się liczą. I nie zamierzam się z tego wycofywać.

 
 

FACEBOOK

SZYBKA POŻYCZKA

Z KOMORNIKIEM
32/260-00-33,

516-516-611,
Pośrednik CDF S.C.

firmy MATPOL

FINANSE Sp. z o.o 


 

Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA