TRZY NA CZY. DANUTA MIKUSZ-OSLISLO - jest prezesem zabrzańskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które prowadzi gminne schronisko dla bezdomnych czworonogów. Wraz z mężem Marianem Oslislo (były rektor katowickiej Akademii Sztuk Pięknych) i grupą przyjaciół, wymyśliła i organizowała przez lata w Zabrzu JAZ – Festiwal Muzyki Improwizowanej. Na (oby nie) ostatnim, dwudziestym zagrała podczas tradycyjnego plenerowego koncertu w Zabrzu-Kończycach na saksofonie z zespołem Nowa krew z Zzzz. Pracuje w studio graficznym, ma uprawnienia do nauki języka francuskiego.

- Czy trudno nauczyć się gry na saksofonie?

- Jeśli chce się przelać na dźwięki skowyt duszy to nie. Bo ten instrument do grania jazzu jest niezbędny, w przeciwieństwie do nut, których nie znam. Rodziców nie było stać na posyłanie mnie na lekcje muzyki, jestem zatem właściwie samoukiem. Miałam jedynie kilka zajęć u zawodowca, uczył mnie też Andrzej Krupa z zespołu, znajomi. Do kochania muzyki nie trzeba mieć szczególnych akademickich umiejętności. A zresztą, jak się coś kocha to nic nie jest trudne. Gdy miałam złamaną rękę, znajomi kupili mi saksofon sopranowy, bo gips nie pozwał mi utrzymać tenorowego, a na 50. urodziny (bo wtedy zaczyna się życie) mąż kupił mi altowy. Ja zaś ciągle z tym tenorowym. Jak gram na nim to ciarki mi po plecach chodzą...

- Czy to był pierwszy i ostatni publiczny koncert waszego zespołu, bo JAZ Festiwalu ma już nie być...?!

- Prawdę mówiąc pierwszy raz zagraliśmy rok temu w Violinowej Gospodzie, ale oficjalnie i na poważnie to właśnie teraz: na jubileuszowym XX JAZ Festiwalu Muzyki Improwizowanej. Wszyscy jesteśmy członkami Jazowej Asocjacji Zabrze, która tę imprezę tyle już lat organizuje i tak się jakoś poukładało, że dopiero teraz na niej wystąpiliśmy. No i rzeczywiście tak też się złożyło, że już na niej nie zagramy, bo jej… nie zorganizujemy. Już przed rokiem chcieliśmy zrezygnować, ale teraz to już naprawdę konkretna wspólna decyzja. Formuła tego festiwalu w Zabrzu już się wyczerpała, na koncerty chodzi coraz mniej ludzi, a koszty finansowe i organizacyjne są coraz wyższe. Zabrzanom chyba ten festiwal nie jest już potrzebny, mają inne atrakcje. Aby jednak nie wygrało disco-polo jazz musimy grać, tylko nie na taką dużą festiwalową skalę. 

- Czy jedyna kobieta w zespole ma szczególne fory?

(PEŁNY TEKST W GŁOSie nr 24 / 2014. ZAPRASZAMY DO ZAKUPU W REDAKCJI)