To drugi awans NMC Powen Zabrze do superligi w czasie, gdy jest pan prezesem klubu. Ten sukces przyniósł większą satysfakcję niż ten sprzed dwóch lat? Na pewno ten awans smakuje inaczej. Ten pierwszy był żywiołowy, teraz byliśmy z nim oswojeni już od jakiegoś czasu. I choć przegrana Gwardii Opole naprawdę nas zaskoczyła, to na świętowanie byliśmy przygotowani. Wygrywając I ligę już na cztery kolejki przez końcem rozgrywek, udowodniliśmy, że z ubiegłorocznego spadku, wyciągnęliśmy wnioski.
Jednym z nich było przeświadczenie, że dla drużyny opartej na wychowankach elita to zbyt wysokie progi? Przede wszystkim wiedzieliśmy, że nie tylko nie możemy osłabić składu, ale wręcz musimy go wzmocnić. I to się udało. Bo spadliśmy, gdyż mieliśmy silną podstawową „siódemkę”, czyli wyjściowy skład, ale już rezerwowi byli dużo gorsi, i gdy z powodu kontuzji z gry zaczęli wypadać kolejni zawodnicy, nie miał ich kto zastąpić. Naszym priorytetem stało się więc skompletowanie wyrównanej kadry 16-17 zawodników. Jesteśmy w trakcie tego procesu, ale konsekwencją było wypożyczanie do innych klubów naszych wychowanków. Chcemy, żeby jeden z nich wrócił – jestem przed rozmową z nim, więc nazwiska nie podam – reszta na razie nie ma na to szans, lecz nie wykluczam, że w przyszłości się rozwiną i za 2-3 lata będziemy znów nimi zainteresowani. Teraz swoją szansę dostaną juniorzy, którzy niedawno zajęli w kraju piąte miejsce. Chcemy, by 4-5 z nich trenowało z seniorami, w nadziei, że osiągną szybko poziom do gry w ekstraklasie.
Tymczasem rozmowy z kolejnymi graczami, którzy mieliby wzmocnić drużynę przed nowym sezonem już się toczą. Dzień po meczu z Olimpią – wraz z Piotrem Kańtochem z firmy Powen – byliśmy w Czechach, bo ten kierunek transferowy bardzo nas interesuje. W poniedziałek z kolei rozmawiałem z potencjalnym nowym bramkarzem, bo Czarek Winkler zbliża się do końca kariery, a jeden Sebastian Kicki to za mało. Poszukujemy też zawodnika na pozycję lewego rozgrywającego. W sumie szacuję, że dojdzie do nas 3-4 piłkarzy i chcemy ich zakontraktować w ciągu najbliższego miesiąca. Pozostaje jeszcze kwestia przedłużenia umów z Kulakiem, Stodtką, Buszkowem… – chcemy by dalej u nas grali.
W superlidze będzie chyba potrzebne też wzmocnienie sztabu szkoleniowego. Trener Krzysztof Przybylski będzie miał do pomocy trenera – asystenta. Sądzę, że najlepszym kandydatem byłby Cezary Winkler, bo obserwując go na ławce rezerwowych, widzę, że reaguje jak trener, że jest w nim ta pasja. Gdyby okazało się, że zamierza kończyć karierę, to dostanie taką propozycję, a jeśli będzie nadal w drużynie, znajdziemy kogoś innego w klubie na to stanowisko.
Widać z tego, że klub musi zwiększyć swój budżet. Tak, poprawianie jakości kadry będzie dla nas dużym wyzwaniem finansowym. Nasz obecny budżet zbliża się do miliona złotych. Składają się na niego pieniądze z trzech głównych źródeł: firm NMC i Powen oraz gminy, do tego dochodzą drobni sponsorzy. Będziemy szukać kolejnych źródeł finansowania.
NMC Powen to zespół grający na zasadach półzawodowych: większość zawodników treningi godzi z codzienną pracą. Ten model chyba się już wyczerpuje…? Życie na nas wymusza zmierzanie ku zawodowstwu. Banalna prawda: zawodnicy im więcej trenują, tym są lepsi, a chcemy żeby byli coraz lepsi. Teraz nasza drużyna ma zajęcia raz dziennie, ale w superlidze powinny być dwa razy w tygodniu dwa treningi dziennie. Będziemy musieli to jakoś pracującym zawodnikom zorganizować… Dodam przy tej okazji, że dla wielu z nich praca, jaką oferuje im firma NMC, nie jest uciążliwością, ale szansą: na zdobycie zawodu, zaplanowanie życia po zakończeniu kariery sportowej. Z tego powodu nasz klub był np. atrakcyjny dla tak świetnego zawodnika jak Adrian Niedośpiał, który pracuje na półetatu.
Rozmawiamy o nowym sezonie, a zostały jeszcze cztery kolejki sezonu I ligi. I te mecze też są etapem budowania drużyny, marki klubu, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy w końcówce ligi mieli coś „odpuszczać”. Trzeba pamiętać, że w naszym klubie chodzi nie tylko o sukces sportowy, ale i o stworzenie czegoś trwałego dla Zabrza.
Rozmawiał Wojciech Słota
Wywiad ukazał się 31 marca w Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej |