RECENZJA. Niejaki Rico Rodriguez to dobrze znany znawcom gier komputerowych bohater. Jest ubiany i ceniony za sianie zniszczenia, oczywiście w słusznej sprawie. Poprzednio arenami jego wyczynów były południowoamerykańskie San Esperito (2006), azjatyckie Panau (2010) i republika Medici (2015), a w czwartej kolejności nawiedził fikcyjne latynoskie państwo Solis, zaniepokojony panującą tam dyktaturą organizacji Czarnej Ręki. To oczywiście ograny scenariusz, ale w grze Just Cause 4 są też nowości: otóż reżim opiera się nie tylko na bagnetach i pistoletach, ale także pogodowych szaleństwach (burze, huragany, zamiecie), które potrafi wywoływać i kontrolować.
LINIA FRONTU. Najlepsze w tej grze są wybuchy, bo używając bogatego arsenału można na monitorze zniszczyć praktycznie wszystko. Destrukcja to istota rozgrywki, albowiem naszym celem jest stopniowe osłabianie reżimu poprzez niszczenie jego oddziałów, ale nade wszystko infrastruktury: cystern, rurociągów, całych baz. Kilka strzałów, a obiekt staje w płomieniach, czasem uruchamiając efekt domina. Osłabianie mocy wroga pozwala nam zajmować kolejne terytoria poprzez przesuwanie linii frontu działań partyzanckich, co przynosi nam też tę korzyść, iż na wyzwolonych terenach pojawiają się dla nas nowe zadania do wykonania, w tym od trójki sojuszników, którzy w podzięce za pomoc będą udoskonalać nasz sprzęt. Kluczowe jest jednak przejmowanie państwowej aparatury pozwalającej panować nad wspomnianymi pogodowymi żywiołami.
LINKĄ I SPADOCHRONEM. To co nadaje owej niezwykłej dynamiki rozgrywce są gadżety, w jakie wyposażamy naszego bohatera. Linka i zaczep sprawia, że możemy przyczepić hak do jakiejś powierzchni i się do niej ekspresowo przyciągnąć. Równie dobrze możemy taką akcję potraktować jako punkt startu do rozwinięcia skrzydeł, tzn. włączenia w powietrzu spadochronu czy kombinezonu do szybowania. Na dłuższe dystanse mamy do dyspozycji całą serię wozów o różnym stopniu opancerzenia, a także łodzie, a nawet odrzutowce... Dostęp do tych cudów techniki nie nastręcza większych kłopotów, bo niemal w każdej chwili mamy prawo zadysponować zrzut sprzętu i broni, którego na miejsce naszego pobytu na mapie dokonują pozyskiwani w toku gry piloci. Dzieje się szybko i wiele. Nade wszystko jest dużo strzelaniny, w trakcie której trzeba kontrolować swój stan zdrowia, albowiem - w odróżnieniu od innych tego typu gier - nie mamy możliwości szybkiego aplikowania sobie punktów zdrowia wirtualną strzykawką Życie wraca do nas stopniowo i czasem jedną szansą na przetrwanie jest wycofania się z pola walki i odczekanie na odnowienie się paska zdrowia w ustronnym miejscu.
SOLIS ME WIDZĘ OGROMNE. Serwowane nam przez grę widowiskowe eksplozje na dalszy plan przesuwają liczne niestety niedostatki tej produkcji jako całości... Przede wszystkim za oferowaną dynamiką nie nadąża wygląd graficzny, w każdym razie na playstation 4 (gra ukazała się także na konsolę xbox one oraz komputery osobiste) - jest niestety wiele prawdy w opiniach, że świat Just Cause 4 wygląda jak żywcem wzięty z poprzedniej generacji konsol. Postaci są brzydkie, przyroda momentami odpychająca, a jedynie realstycznie oddaje klimat miast (w każdym razie tak, jak sobie stereotypowo wyobrażamy południowoamerykańską prowincję, pełną odrapanych domostw i rozklekotanych wozów). Do tego gra przytłacza ilością znajdziek i wyzwań, które może i są łatwym dostarczycielem punktów doświadczenia, ale dla osób, które mają ambicję ukończyć rozgrywkę w stu procentach stają się być źródłem frustracji. Kłopotem jest bowiem nawet zaliczenie (odwiedzenie) wszystkich umieszczonych na mapie lokacji.
Reasumując: to gra gatunkowa, ale jednak oryginalna. W skali od jeden do dziesięciu to co najwyżej szóstka, niemniej ma swoich fanów, tym bardziej, iż wciąż dostarcza nowych emocji. Przewidziano do niej trzy fabularne, ekstra płatne dodatki: Śmiałkowie na start (piętnaście misji-wyzwań), Los Demonios (Rico musi rozwikłać zagadkę demonów uwolnionych przypadkiem przez archeologa) oraz Ryzykowna gra (macierzysta agencja chce się pozbyć naszego bohatera, więc stawiamy jej czoła uzbrojeni w nową, prototypową deskolotkę)... Gra więc ciągle się toczy.
Grę dostarczył nam jej polski wydawca – Cenega
|