TRZY NA CZY. WIESŁAW OKOŃSKI (62 lata) - absolwent Politechniki Śląskiej, były poseł, współwłaściciel firmy budowlanej Robud, prezes fundacji Nadzieja Dzieci w Zabrzu. Ma żonę, dwoje dorosłych dzieci i dwie wnuczki. W wolnych chwilach gra w tenisa, żegluje (ma patent sternika), a zimą jeździ na nartach. Lubi muzykę country.
- Czy kryzys nie zagraża założonym przez pana w Zabrzu przy fundacji Nadzieja Dzieci Zakładom Aktywności Zawodowej?
- Dziś otwarcie podobnego zakładu, z najnowocześniejszymi maszynami, do których obsługi nie trzeba specjalnych kwalifikacji, byłoby niestety niemożliwe. Obok gruntu i zabudowań, podarowanych przez gminę i dotacji z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, dostaliśmy blisko 10 milionów złotych (na wymagany wkład własny) od darczyńców fundacji. Dziś i oni mają kłopoty finansowe. Nas ratują dopłaty do niepełnosprawnych pracowników i stałe zlecenia. Wyrobiliśmy sobie markę i jako podwykonawcy współpracujemy z wieloma drukarniami i zakładami krawieckimi.
- Czy ma pan receptę na przekonanie potencjalnych sponsorów, że warto wam pomagać?
- Nasza fundacja, w odróżnieniu od większości innych nie zatrudnia ani jednej osoby na etacie. Wszystko robimy społecznie i żadna złotówka – w tym także zarobiona na takich imprezach jak Piknik Rodzinny (relacja na str. x) - idzie na cele pozastatutowe. Za telefony czy materiały biurowe płacimy sobie. Tego samego uczymy naszych podopiecznych. Każdy, kto chce uzyskać pomoc dla siebie lub dziecka, musi w jakiś sposób zaangażować się w pracę dla fundacji.
- Czy to prawda, że chce pan kandydować na stanowisko... prezydenta Gliwic?
- Mam na głowie firmę budowlaną, fundację i rodzinę i początkowo krążące plotki na ten temat traktowałem z przymrużeniem oka. Ale teraz rozważam tę propozycję, bo uważam, że Gliwice rzeczywiście potrzebują zmian. Wyróżniające się wcześniej miasto, zaczynają wyprzedzać dynamicznie rozwijający się sąsiedzi, w tym przede wszystkim Zabrze. |