[SONDA ULICZNA] Jak zabrzanie wspominają ogłoszenie stanu wojennego? Email
Wpisany przez Głos Zabrza napisz do autora    piątek, 13 grudnia 2013 11:30

Krzyż internowanych przy kościele pw. św. JadwigiHISTORIA. 32 lata temu w Polsce ogłoszono stan wojenny, a na ulicach pojawiły się czołgi. Zapytaliśmy zabrzan jak wspominają jedne z najczarniejszych chwil współczesnej historii.

Pamiętam, że 13 grudnia to była niedziela i miałam jechać odwiedzić babcię. Zostało mi trochę czasu do autobusu, więc postanowiłam pooglądać telewizję, ale po włączeniu pojawiał się tylko Jaruzelski ogłaszający stan wojenny. W drodze na przystanek zdziwił mnie tłum ludzi pod urzędem miejskim, którzy zapoznawali się z regulaminem stanu wojennego. Te ogłoszenia nieco mnie przestraszyły, informowały o przepustkach na wyjazdy, godzinie policyjnej itp. Stan wojenny nie jest przyjemnym wspomnieniem, nieraz w środku nocy należało ustawiać się w kolejkach z kartkami na żywność , a odwiedzenie kogoś mieszkającego w innym mieście wiązało się ze zdobyciem przepustki.

Aleksandra, 57 lat

„Pamiętam, że tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego zaczęłam rodzić. Trafiłam na porodówkę, gdzie nie chcieli wpuścić mojego męża. Wiedziałam, że coś się dzieje, chciałam, żeby mąż jak najszybciej mnie stamtąd zabrał. Po wyjściu ze szpitala było ciężko, szczególnie z dostaniem potrzebnych rzeczy dla małego dziecka. Często się przenosiliśmy, nasz dobytek woziłam w koszyku pod wózkiem dziecięcym. Stan wojenny nie był bardzo dotkliwy dla mojej rodziny, ale na pewno warunki były trudne- brak towarów, kartki i te milczące telefony- człowiek nie wiedział, co się dzieje. Dobrze pamiętam przemówienie Jaruzelskiego, jednak w tym czasie najważniejsze było dla mnie dziecko. Tym, co mogę powiedzieć o ludziach w tamtym czasie to to, że sobie wzajemnie bardzo pomagali.”

 

Regina Jędryszek, 59 lat

 

"Pamiętam jak dziś, kiedy w niedzielę (13 grudnia 1981) usiadłam przed telewizorem żeby obejrzeć Teleranek. Zamiast niego zobaczyłam wojskowego w dziwnych okularach, który oznajmiał, że od dnia dzisiejszego w Polsce obowiązuje stan wojenny, był to generał Jaruzelski. Miałam wtedy 10 lat i nie do końca wiedziałam co się dzieję. W ciągu następnych kilku dni, kiedy już bardziej zrozumiałam całą sytuację bałam się, że w każdej chwili może wybuchnąć wojna. Pewnego dnia moją obawę spotęgowały czołgi jadące po ulicy 3-go Maja i moi koledzy z klasy, którzy z przekonaniem twierdzili, że praktycznie nawet jutro mogę stracić dom lub rodziców. Strasznie się wtedy bałam. Jednak nic takiego nie nastąpiło. W tym czasie moi rodzice prowadzili sklep spożywczy, więc w przeciwieństwie do innych moich kolegów i koleżanek nie odczuwałam szczególnych braków. Dodatkowo ogromne wsparcie stanowiła rodzina mieszkająca w Niemczech, która dwa razy do roku przysyłała paczkę a w niej słodycze. Często nawet zabierałam skromne ich ilości do szkoły, aby podzielić się nimi z rówieśnikami. Pamiętam także, że kiedy siedziałam z rodzicami w sklepie moim zadaniem zawsze było przylepianie kartek żywnościowych na plansze, wszystko musiało być posegregowane. Do dziś dźwięczy mi w uszach zawołanie mamy „Klej masło!”. Pamiętam, kiedy zmarła moja ciotka mieszkająca w sąsiednim mieście, nie mogliśmy swobodnie pojechać na jej pogrzeb, ponieważ potrzebna była zgoda milicji na opuszczenie miasta. Było ją strasznie trudno uzyskać, moja mama ubiegała się o nią kilka dni"

Anita Mesner, 42 lata

Sondę przeprowadziły: Małgorzata Paliwoda, Marta Szybiak i Julia Kaszuba

 
 

FACEBOOK

DREWNO opałowe,

pocięte, połupane,

300 zł/ m3.

Tel. 534-933-167 


 

Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA
Reklama
REKLAMA